Nawigacja |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Brazylia

Dalsza nasza droga zawiodla nas jeszcze bardziej w glab brazylijskich bezdrozy

Do miejsca zwanego Pantanal

Stanowiacego najwieksza na swiecie kraine bagien i mokradel

My dotarlismy do jego poludniowej czesci, do Passo da Lotra

Byl to specjalny osrodek turystyczny usytuowany wsrod lasu

A poniewaz zbudowany byl na mokradlach

Wiec otoczony zostal drewnianymi pomostami do chodzenia

Ktorymi polaczone byly wszystkie chaty i restauracja stojace rowniez wysoko nad ziemia

I ktore dochodzily az nad rzeke Rio Miranda (Mondego)

Mimo ciaglej grozby deszczu ruszylismy zaraz na zbadanie tego ciekawego terenu

A pomosty wiodly nad soczysta zielenia podmoklych terenow

I ciagnely sie daleko wzdluz rzeki

Ktora jakby wstega przecinala ten gaszcz zieleni rozciagajacy sie wokol nas

Po skreceniu w strone brzegu natrafilismy na dlugi most wiszacy

Ktory prowadzil ponad bagniskiem

A po jego przejsciu znowu znalezlismy sie w dzungli

No i wkrotce potem dotarlismy do drogi wejsciowej do naszego osrodka

Ktory ukrywal sie gdzies wsrod zieleni drzew i widoczne byly tylko jego dachy

Podczas naszego spaceru zauwazylismy taplajaca sie w blocie kapibare

W rzece lypal na nas okiem krwiozerczy kajman

A w gaszczu zielonych galezi drzew przrazliwie rozdzieraly sie malpy z rodziny Howler monkey, czyli po naszemu Wyjcow

Znalezlismy rowniez kilka gatunkow drapieznych ptakow

Czychajacych na jakas przekaske ofiarowana im przez turystow

Pantanal slynie rowniez jako wielkie rozlewisko rzeczne

Nic wiec dziwnego, ze nasz osrodek zaopatrzony byl w wiecej lodzi niz jakichkolwiek innych srodkow transportu

My tez mielismy w planie wyprawe po rzece

Najpierw jednak zostalismy odpowiedznio zabezpieczeni i zblendowani z natura i dopiero potem ruszylismy na kilkugodzinna wycieczke

Po drodze spotkalismy pare domow mieszkalnych

Ale wiekszosc trasy prowadzila wzdluz soczyscie zielonych brzegow i plynac stosunkowo powoli, moglismy zaobserwowac bogata faune tego terenu

Dlugonogie ptactwo wodne brodzilo po wodzie

To z krotszymi nogami znalazlo sobie miejsce na galeziach drzew

A na brzegu mamusia kapibara pilnowala swoich bawiacych sie obok dzieciatek

Przed plywajacymi w wodzie potworami

Natomiast w gaszczu zieleni ukrywaly sie te troche mniejsze

Podczas naszej wycieczki zrobilismy sobie jeden krotki postoj przy brzegu, ale z zapewnieniem, ze zadne drapiezniki tamtedy nie chodza

Wkrotce jednak trzeba bylo wracac do naszego osrodka

Bo choc bylo jeszcze jasno, to zaczelo sie robic pozno, a nastepnego dnia czekala na nas kolejna przygoda

Tym razem celem naszej wycieczki miala byc farma ekologiczna

Po sniadaniu zapakowalismy sie wiec na ciezarowke

I ruszylismy w droge, podziwiajac przy okazji typowe krajobrazy tego rejonu

I po kilku godzinach dotarlismy do bramy wjazdowej farmy, do ktorej podazalismy

A po dalszej chwili znalezlismy sie w glownym gospodarstwie

Tam zostalismy odpowiednio wyposazeni w wymagany przez BHP ekwipunek

Potem mimo duzych watpliwosci co do slusznosci tego przedsiewziecia, wsadzono nas na konie

I dzielnie ruszylismy na daleka przejazdzke

Po zielonych pampasach

Gestych kniejach

I podmoklych bagniskach

Nasze konie bardzo grzecznie sie sprawowaly

Wiec po kilkugodzinnej rundzie cali i zdrowi zameldowalismy sie z powrotem

A konie mogly zazyc zasluzonego odpoczynku

My zreszta tez na niego zasluzylismy

Wiec oddalismy sie na chwile blogiemu lenistwu

Potem zafundowano nam posilek w bardzo egzotycznej jadlodajni

No a na koniec zostalo nam jeszcze troche czasu na krotki spacer do pobliskiego stawku

Nad ktorym dostojnie przechadzali sie przedstawiciele ptactwa brazyliskiego

Mielismy takze ochote na spotkanie z chluba tamtejszych okolic jaguarem, ale niestety natknelismy sie tylko na ropuche, ktora calkiem spokojnie moglaby sie pod niego podszyc, gdyby nie te wylupiaste oczy

Po naszym spotkaniu z natura nadszedl czas na powrot

I wkrotce znowu zameldowalismy sie w naszym osrodku

A idac przez glowny pomost zauwazylismy jakis ruch na dole

Okazalo sie, ze urocza kapibara zazywala wlasnie kapieli, oraz kosmetycznego zabiegu oczyszczania skory wykonywanego przez jakies pracowite male ptaszatko

My nie mielismy takich ciagotek, choc rzeka wygladala zachecajaco

Oprocz bowiem krokodyli, podobno urzedowaly tam piranie, na ktore wielka ochote mieli pozostali czlonkowie naszej grupy, ktorzy rozlozyli sie z wedkami

My nie mielismy takich krwiozerczych instynktow, wiec tylko przysiedlismy na chwilke do obserwacji calej akcji

Towarzyszylo nam takze jakies ptaszysko z rodziny sokolow, ktore liczylo, ze moze sie mu cos skapnie

Rowniez jeden z krokodyli wyrazil ochote zeby cos przekasic

On mial jednak chyba chrapke na tlusta kapibare przechadzajaca sie po brzegu

Niestety jednak uciekla mu zanim zdazyl sie wygramolic na brzeg

No a my liczac, ze nie potrafi sie wspiac po schodach, postanowilismy zrobic sobie pozegnalny spacer

Tym razem towarzyszyla nam piekna, bezchmurna pogoda

Wiec cala okolica wygladala duzo jasniej i weselej

Cienie od zachodzacego slonca robily sie coraz dluzsze

I byla to chyba najladniejsza pora dnia na taka przechadzke

Wkrotce znowu dotarlismy nad znany juz nam wiszacy most

Na ktorym mozna bylo sie troche pobujac, liczac ze mimo marnego wygladu jeszcze sie pod nami nie zalamie

A to juz ostatnie promienie slonca padajace na nasz domek

No i te pierwsze, nastepnego dnia, kiedy to z zalem opuszczalismy juz ta oaze cywilizacji zagubiona wsrod dzikich moczarow Pantanalu
|
|
|
|
|
|
|
|
Dzisiaj stronę odwiedziło już 38 odwiedzający (153 wejścia) tutaj! |
|
|
|
|
|
|
|