Nawigacja |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Chile
Santiago

Nastepnego dnia postanowilismy udac sie na wycieczke w ogromne gory dominujace nad Santiago
Andy

A naszym celem byl osrodek narciarski polozony niecale 50 km od miasta, u stop najwiekszej widocznej z niego gory Cerro El Plomo i siegajacej prawie 5500 metrow npm

Trzeba bylo wiec wspiac sie dosc wysoko pod gore i pokonac ponad 140 zakretow, w tym 67 z nich 180-cio stopniowych

A droge umilaly nam takie egzotyczne widoki

Natomiast na bardziej rozlegle widoki zrobilismy sobie mamy przystanek

Rozlegala sie stamtad piekna panorama zarowno w strone gor z ktorych przyjechalismy

Jak i w strone miejsca do ktorego zdazalismy

Gdzie szczyty gorskie byly permanentnie pokryte sniegiem

Drogowskaz do osrodka narciarskiego rowniez wskazywal tamta strone

No i wkrotce ujrzelismy jakies samotnie wygladajace bydynki przycupniete na szczycie wzgorza
Valle Navado

Valle Nevado, w tlumaczeniu Sniezna Dolina, to miejsce polozone 3 tys metrow npm, a skladajace sie praktycznie jedynie z kilku hoteli

Nad nimi wszystkimi gorowal ten najwiekszy o bardzo charakterystycznym ksztalcie

Ale tuz obok umiescil sie rownie wielki budynek tyle ze polozony troche nizej

Kolejny ogromny hotel takze wrzynal sie w gleboka skarpe ponizej

Co lepiej widoczne bylo z dalszej perspektywy

Z tarasow wiodacych w kierunku pol snieznych

Panorama w druga strone byla bardziej rozlegla

Tam tez ukazaly sie nam trasy zjazdowe

Oraz sznur ludzi wspinajacych sie po sniegu pod gore

Postanowilismy wiec i my zakosztowac troche zimy

Na stoki zapraszaly takze wielkie tablice z mapa wszystkich terenow narciarskich

A to cennik wyciagow narciarskich podczas wysokiego sezonu

My jednak zawitalismy tam podczas wiosennej pory, wiec wszystko bylo nieczynne

I pozostaly nam wlasne nogi na wspinaczke do gory, choc niestety nie pomyslelismy o odpowiednim obuwiu

Nasze sportowe buty nie za bardzo nadawaly sie na taka troge i nie dosc, ze wkrotce zupelnie nam przemokly to slizgalismy sie w nich jak na lodzie

Mimo to wspinalismy sie coraz wyzej

Az dotarlismy do terenu gdzie grasowal jakis sniezny yeti

A jego dalsza rodzina kawalek dalej, bardziej przypominala przybyszy zza swiatow niz znane nam typowe balwany

Szeroka droga wiodla jeszcze wyzej

Ale tam juz raczej nikt sie nie zapuszczal, bo i po co

Rzucilismy wiec jeszcze tylko okiem na jej druga strone

Konczaca sie gleboka przepascia, nad ktora wspinaly sie do gory skaliste szczyty

I ruszylismy w droge powrotna, wielokrotnie ryzykujac polamaniem nog w naszych "trampkach", podczas gdy buty rajdowe odpoczywaly w hotelu

W sumie jednak jakos udalo sie nam szczesliwie dotrzec na dol

A tam skusilismy sie na chwile odpoczynku na rowniez odpoczywajacych ratrakach

Potem zostalo nam jeszcze troche czasu na zbadanie calego osrodka

Skladajacego sie rowniez i z kilku troche mniejszych hoteli

Ktore takze porozstawialy sie nad brzegiem skarpy

Zostawiajac plaskie miejsce na ogromny parking dla jednodniowych narciarzy

Ktory mogl sie tylko poszczycic bardzo ciekawym, a przypominajacym igloo, centrum turystycznym

No i to wszystko co bylo do ogladania

Wkrotce wiec zapakowalismy sie z powrotem do autobusu

I ruszylismy stromo na dol w droge powrotna
Farellones

Wycieczka nasza nie wiodla nas jednak prosto do Santiago, ale mielismy jeszcze jeden przystanek, w miejscu innego osrodka narciarskiego

Ktorym byla mala wioska Farellones lezaca na wysokosci prawie 2.5 tys m npm i ktora oprocz kilka wlasnych wyciagow polaczona jest kolejka gondolowa z polozonym o prawie 1000m ponad nia, duzym centrum narciarskim zwanym El Colorado

W Farellones najduje sie stary hotel zbudowany w stylu szwajcarskim, a pochodzacy z lat 30-tych XX-go wieku, czyli siegajacy poczatkow rozwoju narciarstwa w tym rejonie

W hotelu tym mielismy mala przerwe na posilek i ugaszenie pragnienia

Potem zdolalismy jeszcze przyjrzec sie troche wiosce, ktora oprocz pnacych sie w gore hoteli

Skladala sie z prywatnych domkow i to zarowno tych troche bogatszych

Jak i tych duzo biedniejszych

A idac kawalek dalej wzdluz drogi

Mozna bylo wypatrzec w oddali domy kolejnej wioski zwanej La Parva, posiadajacej rowniez osrodek narciarski

La Parva, EL Colorado-Farellones i Valle Nevado stanowia najwieksze centrum narciarskie w Chile a zarazem na calej polkuli poludniowej

A to jeszcze jeden rzut oka na okoliczne gory i doliny no i trzeba bylo wracac do Santiago
Santiago

W Santiago zostalo nam jeszcze kilka godzin dnia, wiec postanowilismy spedzic je na wizycie w nieznanej nam jeszcze atrakcji tego miasta, malej gorce polozonej bardzo blisko naszego hotelu
Cerro Santa Lucia

Nazywa sie ona Wzgorze Sw. Lucyny i stanowi jakby oaze zieleni w centralnej czesci miasta

Jest tam teraz piekny park, a na samym szczycie kroluja dwa XIX-to wieczne zamki

Wejscie do parku zaprowadzilo nas pod piekne i z wielkim rozmachem zbudowany obiekt

Ktorego gorny taras poswiecony byl Neptunowi

I ozdobiony jego pomnikiem, spod ktorego tryskala fontanna splywajaca kaskadami na dol

Po wyjsciu troche wyzej mozna juz bylo rozgladnac sie dookola

Dotarlismy tez pod brame wejsciowa do jednago z zamkow zwanego fort Hidalgo

Oczywiscie po chwili ogladania widokow wspielismy sie jeszcze wyzej

Na najwyzszy taras na wzgorzu

Tam juz widok mielismy bardzo rozlegly

A nawet dosc wyraznie na horyzoncie rysowaly sie sylwetki Andow

Gdzies tam na dole wypatrzylismy nawet nas hotel

A kierujac wzrok w polnocno-wschodnia strone, na tle tych najwyzszych szczytow ukazal sie nam ten najwyzszy wiezowiec miasta

I jeszcze jeden rzut oka na tetniace zyciem miasto rozciagajace sie u naszych stop

I skierowalismy sie w strone placu Pedro de Valdivia

Prowadzily do niego najpierw schody zamkowe, ktore jednak konczyly sie po dojsciu do obwarowan

Potem wiec trzeba bylo schodzic stopniami wykutymi w z kamienia

Wkomponowanymi w pustynny ogrod pokrywajacy skale

No a na placu krolowal pomnik tego znanego juz nam hiszpanskiego konkwistadora, wyrastajacy z klomba kwiatowego

Stamtad rowniez rozposcieral sie wspanialy widok na Andy i strzelajaca w gore Gran Torre Santiago

My jednak wraz z zachodzacym sloncem spuszczalismy sie coraz nizej

I wkrotce znowu dotarlismy do glownej bodowli parkowej

Gdzie wreszcie udalo sie nam zrobic sobie wspolne zdjecie

Cienie robily sie jednak coraz dluzsze, wiec trzeba bylo wracac do hotelu i szykowac sie do dalszej podrozy

Nastepnego bowiem dnia znowu wznieslismy sie w powietrze zostawiajac za soba zadymione Santiago

A po paru minutach lotu znalezlismy sie nad pokrytymi sniegiem Andami, bedacymi najdluzszym pasmem gorskim na swiecie, bo ciagnacymi sie przez cala Ameryke Poludniowa na przestrzeni 7 tys, km

Wkrotce tez jak na dloni ukazal sie nam ich najwyzszy szczyt Mt. Anconcagua siegajacy 6061 metrow

Widok na te wspaniale gory byl naprawde niesamowity, niestety jednak troche krotki, poniewaz w tym miejscu byly one szerokie na jedynie 200 km

I skonczyly sie po niecalych 20 minutach lotu, ustepujac miejsca szerokim dolinom Argentyny a potem Brazyli
|
|
|
|
|
|
|
|
Dzisiaj stronę odwiedziło już 25 odwiedzający (78 wejścia) tutaj! |
|
|
|
|
|
|
|